Spacer wsrod spadajacych lisci, wsrod aury zmieniajacej sie powoli na jesienna...
Troche szkoda tego lata, ktore zawsze jest za krotkie, szkoda swiezosci warzyw i owocow, szkoda slonca i sukienek w kwiaty, i sandalow, ktore wedruja na strych...
Ale na szczescie - bardzo lubie jesien. Pomijajac fakt, ze jakos wciaz czekam na dzien swoich urodzin (choc w tym roku juz z trojka na poczatku, moze wiec za rok nie bede juz tak czekac;) jesien to, od szkolnych lat, pora zaczynania na nowo, pora postanowien, ze w tym roku bede lepsza, pilniejsza, madrzejsza;)... Do teraz zatem wlasnie te nadchodzace wrzesniowe dni sa dla mnie bardziej okresem postanowien i planow niz poczatek stycznia. Pora zaczynania jeszcze raz od poczatku:).
***
Yesterday I went for a walk, among the falling leaves, I got a feeling that autumn is so close... It is shame, that the summer, always too short, has almost come to an end, shame that there will be no such fresh fruits and vegetables for a while, shame that the flowers dresses and sandals need to be put up the attic already...
But luckily for me - I like autumn. A lot. It is not only for the fact that my birthday is coming up (well, this year is the first time there will be a number three at the beginning, maybe next year I won't be waiting so eagerly ;), autumn is and always has been a season to start again, to make new resolutions, to decide that this time I will be better, working harder, getting smarter;)... So until this day September is more meaningful for me than January. It is time to start anew:).