Thursday, 27 August 2009

Juz niedlugo wrzesien. I jesien.....



Naszedl mnie dzis nostalgiczny nastroj, przed-jesienny oczywiscie. Pewnie przez ta szarobura, deszczowa, nijaka pogode za oknem, ktora w odroznieniu od ostatniego pieknego, slonecznego weekendu, nie nastraja pozytywnie. Trzeba spojrzec prawdzie w oczy;), lato naprawde sie juz konczy, i chociaz jesien ogolnie mowiac lubie (podobno kazdy lubi pore roku na ktora przypadaja jego urodziny, sprawdza sie to w moim przypadku, bo jestem listopadowa), to jednak tak troche smutno rozstac sie w tym roku z latem. Moze dlatego, ze i malo tych naprawde goracych letnich dni bylo, a moze... po prostu z roku na rok robie sie bardziej kaprysna?;)
Wczoraj jednak, mimo deszczu, poszlam na spacer. Pieknie pachnialo (mokry las ma ten swoj bardzo fajny specyficzny zapach), tu i owdzie drzewa pogubily juz liscie... Zaczynaja sie pojawiac jesienne kolory, na razie niesmialo, powoli...

A po spacerze najbardziej lubie napalic w kominku, zrobic sobie dobrej herbaty i posiedziec sobie, zatopic sie slowach i zdaniach nowej ksiazki albo, tak po prostu, we wlasnych myslach...



I am in such a nostalgic, pre-autumn mood today. I think it is all because of this grey, rainy, vague weather, which, in contrary to last beautiful and sunny weekend, does not put me in a good mood. But I need to face the truth;), the summer is really coming to an end and even though in general I like the autumn (they say that you are supposed to like the season which your birthday falls on, which is very true in my case, as I was born in November) I am a little sad to say goodbye to the summer. Maybe because these really hot days were so few this year, or maybe... year after year I am just getting moody?;)
Yesterday, even though it was raining, I went for a walk. Everything smelled beautifully (forest during the rain has this specific, nice smell) and here and there were some fallen leaves...
Some autumn colours begin to show, although shyly, slowly...

And after the walk I like to start a fireplace, brew some good tea and just sit for a while, drowning in words and phrases from a new book, or, just like that, getting lost in my own thoughts...

Sunday, 23 August 2009

Jagodziankowo:)




Nigdy nie robilam wczesniej jagodzianek, wiec mialam niemala treme. Ale dzieki przepisowi Liski wyszly calkiem smaczne:).
Tutaj w Anglii jagodzianek w ogole nie ma (a i jagody tez smakuja tak sobie, dlatego robilam z moim ulubionym Bonne Maman dzemem jagodowym), wiec tym bardziej dobrze jest umiec je upiec... A ich smak wciaz nieodmiennie kojarzy mi sie z czasami studenckimi i jagodziankami kupowanymi w cukierni po drodze na przystanek:)). Smieszne jest czasami to, jak kojarza nam sie rozne smaki i zapachy...

***

I have never backed this kind of blueberry buns before. But thanks to the recipe I found on Liska's blog (sorry, only in Polish) they turned out quite nicely:).
Here in England the blueberry buns are completely unknown, so it is good to know how to make them... And for me their taste always reminds me of my student years and the blueberry buns I used to buy on my way to the bus stop:)). It is funny what memories can different tastes and fragrances bring...

Wednesday, 19 August 2009

Paris, Paris...




Na poczatku tygodnia, niespodziewanie nawet dla samej siebie, znalazlam sie w Paryzu. Byl to bardzo krotki pobyt zwiazany z praca - nie urlop, niestety - i na zwiedzanie mialam zaledwie kilka godzin. Zdecydowanie za malo czasu jak na Paryz;), ale udalo mi sie pojsc na mily spacer wzdluz Sekwany, poogladac malownicze stragany z ksiazkami i starymi pocztowkami, wmieszac sie w tlum zwiedzajacych przed Centre Pompidou i poczuc sie krotko, ale przeciez jednak, jak rasowa turystka:).

Bardzo lubie Paryz i chociaz wciaz powtarzam sobie, ze kiedys musimy sie tam wybrac wspolnie z moim mezem:), jakos nigdy nie udaje nam sie wygospodarowac na to czasu...
A wy, czy lubicie Paryz, czy tak sobie? Macie w tym miescie jakies "swoje" zakatki, miejsca godne polecenia, odwiedzenia? Zapraszam do paryskich zwierzen:)...



At the beginning of this week, unexpectedly even for myself, I landed in Paris. It was a very short stay, actually a work trip - not holidays, unfortunately - and I had a mere couple of hours to do some sightseeing. Definitely not enough time when it comes to Paris;), but still I managed to go for a nice walk, have a look at some picturesque stalls with old books and postcards, walk through the crowds gathering in front of the Centre Pompidou and feel, for a short while, but still, like a real tourist:).

I like Paris a lot and have been always promising myself to visit the city with my husband:), but somehow we can never find the time...
And how about you, do you like Paris? Or so-so? Do you have your special corners, places worth visiting, places that you could recommend? Feel invited to share your Paris memories here:)...




Friday, 7 August 2009

Suflet truskawkowy



"Popelnilam" ostatnio taki oto suflet truskawkowy:). Bardzo latwy do zrobienia, wystarczy ubic 4 bialka na sztywna piane, dodac 2 lyzeczki cukru, wmieszac owoce (truskawki, maliny) albo dzem, wlozyc mase w 4 wysmarowane maslem naczynka i piec ok. 15 minut w 200 stopniach. Suflet trzeba jesc odrazu po upieczeniu, bo potem - pac, opada szybko. Jest bardzo slodki, ale lekki, piankowy, idealny na letni deser. Co prawda lata tutaj teraz nie ma (jest zimno i szaroburo), ale przynajmniej troche sobie poudaje;)...

***

I have recently made a strawberry soufflé:). It is so easy to make, you just need to whisk 4 egg whites until stiff, then whisk in 2 tea spoons of sugar, fold in some fruits (strawberries, raspberries) or conserve, and pour the mix into four, lightly greased inside, ramekin dishes. Bake for about 15 minutes in 200C. The soufflé needs to be served at once, as it deflates quickly. It is really sweet, but light, foamy, perfect for a summer dessert. Actually, it does not feel like summer here (it is rather cold, and grey), but at least I can pretend a little;)...



Tuesday, 4 August 2009

Monday, 3 August 2009

Czytanie na sniadanie;)

Wiem, wiem, czytanie przy jedzeniu jest niezdrowe podobno, ale to jedna z tych malych przyjemnosci, ktorych nie moge sobie odmowic. Szczegolnie jak rano listonosz przyniesie mi nowy, swiezutki numer ulubionego pisma wnetrzarskiego. To juz wydanie niby wrzesniowe, ale w srodku kolory jeszcze letnie, duzo kwiatowych wzorow, rozu, pieknie to wyglada i romantycznie, wcale nie jesiennie... Zreszta popatrzcie sami:).

***

I know, I know, reading while eating is not really healthy, but it is one of my little pleasures, which I just cannot refuse myself. Especially when the newest, fresh issue of my favourite interior magazine arrives in the morning. It is the September issue already, but inside the colours still belong to summer, there are lots of flower patterns, pink, it is all so beautiful and romantic, not at all like autumn... Well, have a look yourselves:).