Mialam dzis do zalatwienia pare spraw w Londynie, po mniej przyjemnych obowiazkach nadeszla czesc na przyjemnosci: co czwartek organizowany jest kiermasz antykow Spitalfields (w okolicach Liverpool Street). Choc znaczylo to przepychanie sie pociagiem przez pol Londynu, nie moglam przepuscic takiej okazji!
Kiermasz sam w sobie nieduzy, ale jak to fajnie pobyc, poszperac wsrod staroci, klamotow przeroznych, bizuterii, ksiazek, zdjec (szczegolnie dlugo zatrzymywalam sie przy stoiskach z tymi ostatnimi... zawsze nachodzi mnie wtedy z lekka nostalgiczny nastroj, nasuwaja sie na mysl rozne pytania, np. kim byli ci ludzie, ten pan, jaki mial charakter, czy byl naprawde zabawny czy tylko w tamtej chwili, na tym zdjeciu?...).
Dawno nie bylam w takim miejscu. Spedzilam tam ponad dwie godziny i nawet nie zauwazylam kiedy;). Na ostatniej fotce pokazuje czesc moich dzisiejszych lupow:)).
***
I had to run some errands in London today, after the not so nice part of the day finally came time for a reward;): every Thursday there is an antiques market organized in Spitalfields (near the Liverpool Street). I could not miss such occasion, although it meant pushing through half of London via tube!
The market was not so big, nevertheless it was such pleasure to be among the antiques, old things, jewelery, books, photos (I spent most time in the stalls with the old pictures... always makes me feel a bit nostalgic and wonder, who were those people, this man on the picture, was he always funny or just then and there?...).
It has been a long time since I went to the market like that. I think I spent over two hours there and did not notice when the time passed;). On the last photo I am boasting part of my loots from today:)).