Wednesday, 27 January 2010
At my Grandpa's...
Odwiedzilam dzis mojego Dziadka...
Wspolny czas szybko minal, jak zwykle za szybko, jak zwykle chcialabym, zeby bylo go wiecej...
Dziadek wyciaga zawsze cos dobrego do jedzenia (ostatnio wlasnej roboty pyszny placek za sliwkami:), pijemy herbate ze szklanek w metalowych oslonkach (czy ktos jeszcze tak pija herbate?:). I rozmawiamy o wszystkim i o niczym. O Babci, ktora odeszla juz prawie 3 lata temu, a w naszych sercach jest wciaz tak bardzo obecna, o wspomnieniach Dziadka z czasow wojny (niektore historie slyszalam wiele razy, ale wcale nie przeszkadza mi to slyszec je po raz kolejny:), o tym co sie dzieje na swiecie, o operetkach i teatrze, o tym, ze zimno i kiedy w koncu nadejdzie wiosna;)...
Dla mnie sa to bardzo specjalne chwile.
W mieszkaniu moich Dziadkow zawsze jest tak cudnie i cieplo, troche jak na tych zdjeciach, choc oczywiscie nie oddaja one wszystkich moich odczuc zwiazanych z tym miejscem - ale troche jednak tak...
Today I visited my Grandpa...
There is never enough time when we meet, I wish the time would stretch a little...
My Grandpa always prepares something nice to eat (recently it is a home baked delicious plum cake:), we drink tea from glasses (does anyone still drink tea like this way?:). And we talk, about nothing and everything. About Grandma, who passed away almost three years ago, but is still very present in our hearts, I listen to my Grandpa's memories from the II World War (and it doesn't bother me that some stories I have heard so many times:), we talk about whatever is happening in the world at the moment, about opera and theater, about how cold it is outside, and when will the spring finally come;)...
They are very special moments for me.
At my Grandpa's place it is always so warm and lovely, a bit of that warmth I tried to convey to these pictures...
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
11 comments:
Zazdroszczę wizyty,ile bym dała aby wypić herbatkę w towarzystwie dziadka...Czerp z takich spotkań jak najwięcej.
Pozdrawiam cieplutko.
Ale milutko tak pójść do dziadka na herbatkę! Te szklanki z metalowymi osłonkami takie sentymentalne!... Wiem jak to jest, gdy babcia nie żyje od lat, a nadal ma się ją w sercu. Gdy byłam w Polsce ostatnio, mama poprosiła mnie o uporządkowanie dwóch pudełek z rzeczami po babci - babcia nie żyje od sześciu lat, a mama pudełek nie mogła tknąć. Zawartość jednego zostawiłam, a w drugim były apaszki, które nawet niespecjalnie nam się z babcią kojarzyły - spakowałam je więc do walizki i zabrałam tutaj, żeby je komuś oddać. Taka podróż sentymentalna z babcinym zapachem... nie wywietrzał przez te lata... ech. Ale, wiesz, myślę o tym czasem tak: babcia jest jedyną osobą, której nie krępują już ani granice, ani różnice czasowe - ona jakoś na pewno tu ze mną jest, na tym drugim końcu świata. Uściski!
Szczęściara z Ciebie Leno!
Moi dziadkowie odeszli kilka lat temu.. teraz rekompensuję sobie to w inny sposób.. może dlatego tak szybko przywiązuję się do moich pacjentów.. poza tym mama mojej przyjaciółki od dłuższego czasu jest dla mnie również jak babcia.. to oczywiście nie to samo, ale bardzo cenne dla mnie..
Jak najwięcej wizyt i wspólnego czasu z Twoim dziadkiem życzę Ci Leno!!
Pozdrawiam Cię serdecznie!!
Śliczne zdjęcia!
Ache te metalowe osłonki!
Pozdrawiam Cię serdecznie
Niby potrafię parzyć dobrą herbatę, niby potrafię upiec ciasto z wiśniami i nawet rosół czasem wychodzi mi pyszny. Ale u babci zawsze wszystko smakowało inaczej. Inaczej mieszały się zapachy i zawsze były kruche ciasteczka lekko przypalone (takie uwielbiam) ... ech aż mnie zakręciło w nosie. Tęsknie za dziadkami czasem najbardziej za tymi chwilami które uciekły mi przez odległość pozdrawiam
wspomnienia w milej atmosferze sa zawsze przyjemne :) :)
Oby jak najwięcej tak pięknych chwil, które pozostają w naszej pamięci na zawsze. A jesli chodzi o szklanki i metalowe podstawki, to i owszem, choć na co dzień z kubasa herbatkę popijam, to jak goście przychodzą, pijemy właśnie w takich szklaneczkach z metalowymi osłonkami:)
pozdrawiam serdecznie
Lenko w moim domu są jeszcze szklanki i koszyczki , stoją na półce i czekają na specjalnych gości .Są to dwie starsze Panie / przyjaciółki mojej mamy z czasów szkolnych/ one uznają tylko herbatę po turecku w szklankach z koszyczkami , myślę ,że to kwestia przyzwyczajenia .
Niestety nie mam już dziadków ani babć , ale zawsze mi się przypominają ich powiedzenia , z najśmieszniejszych to : "zabierasz się do tego jak pies do jeża" lub " wole , to są oczy na rosole" bo ja zawsze mówiłam ,że wole pomidorową niż krupnik .
No trudno ,mam chociaż fajne wspomnienia , a Ty możesz się jeszcze cieszyć spotkaniami z dziadkiem .Pozdrawiam Yrsa
Z przyjemnoscia czytam Wasze komentarze i wspomnienia...
Dziekuje i pozdrawiam!
Cudne to chwile. Domy moich dziadków są już przeszłością schowaną w sercu więc wiem jakie to ważne i cenne.
Pozdrawiam ciepło!
Przyznaje rację, że koszyczki do szklanek też mają swój urok, szczególnie te, które spotkałam u Ciebie-jest piękny! i tak sobie myślę, ze w takiej szklaneczce chętnie posmakowałabym herbatki:)
Pozdrawiam
Post a Comment